Przejdź do głównej zawartości

KSIĄŻKA: Czy white metal jest dobrą i godną alternatywą dla muzyki, która nie ma korzeni chrześcijańskich?

Fragment książki „Czego słuchasz? Diabelska Propaganda” Grzegorza Kasjaniuka.

 http://wpolityce.pl/kultura/306820-fragment-ksiazki-czego-sluchasz-diabelska-propaganda-grzegorza-kasjaniuka


Czy white metal jest dobrą i godną alternatywą dla muzyki, która nie ma korzeni chrześcijańskich?
Nie można jednoznacznie stwierdzić, czy jest częścią ogólnie pojętego heavy metalu, czy też światem równoległym do niego. Grafika płyt, logotypy zespołów czy wizerunek muzyków w white metalu zupełnie nie odstaje od antychrześcijańskich wzorców, a wpisanie w nie chrześcijańskiego wydźwięku wcale nie uświęca gatunku, wręcz przeciwnie, często staje się jego karykaturą.



Chrześcijański metal wydaje się być wentylem bezpieczeństwa dla tych, którzy nie wyobrażają sobie życia bez wyrzeczenia się stylistyki, która jak żadna inna dosadnie mieści w sobie satanizm, okultyzm, magię, pogaństwo, nihilizm, dewiacje, fałszywe filozofie, seksoholizm, alkoholizm, gloryfikację śmierci i antychrześcijaństwo. Jako uśpienie chrześcijańskiego sumienia.

Z drugiej strony może być jedyną drogą w nawróceniu do zjednoczenia się z Jezusem dla fana ciężkiego grania. Może, gdyż efekt nie wydaje się jednoznaczny. Nagłe postawienie przed wyborem pomiędzy ukochaną muzyką a radykalnym podążeniem za Chrystusem nie musi zakończyć się oczywistym wyrzeknięciem się tego brzmienia. White metal, choć wypełniony chrześcijańskimi treściami, to w oparach mrocznego wydźwięku, niezmienionej w otoczce estetyce gatunku, wydaje się ciągle całkowitym oddaniem się muzycznemu hedonizmowi. Stanem zawieszenia, rozejmem, zawarciem kompromisu z Księciem tego Świata, odwleczenia na czas nieokreślony podjęcia najważniejszej w życiu człowieka decyzji, będącej odpowiedzią na ewangeliczne wezwanie do wszystkich chrześcijan – radykalizmu pójścia za Jezusem.

Ocena white metalu, czyli chrześcijańskiego metalu i ogólnie sceny CCM, tworzonej przez muzyków-chrześcijan, jest bardziej ryzykowna niż postawienie obok siebie – w kontekście zagrożeń duchowych – takich wykonawców, jak: Rolling Stones, David Bowie, Pink Floyd, The Doors, Led Zeppelin, Metallica i Kiss. Wiele tzw. nawróceń muzyków rockowych zostaje tutaj poddanych próbie ognia, choć nie zawsze tego z gorejącego krzewu. Rzucenie cienia wątpliwości może być uznane za sabotaż lub co najmniej brak zdrowego rozsądku i szukanie diabła tam, gdzie go nie ma. A jednak…

Zobojętnienie na chrześcijański przekaz

White metal, czy tego chcą jego przedstawiciele, czy nie, jest częścią muzycznego showbiznesu. Jest tu sporo pułapek, a podstawową stanowi bożek mamony, czyli wystąpienie przeciw pierwszemu przykazaniu Dekalogu. Kolejnym zagrożeniem jest chęć zdobycia sławy oraz związana z nią pycha. Nie są one w stanie wyeliminować tego, by człowieka nie stawiać w miejsce Boga. Dobitnie to ukazuje sprawa metalcore’owego zespołu chrześcijańskiego As I Lay Dying, którego lider, Tim Lambesis, otrzymał wyrok wiezienia za planowanie zabójstwa żony (16 maja 2014 roku sąd skazał wokalistę na karę sześciu lat pozbawienia wolności bez zawieszenia). Już zza więziennej kraty Lambesis wydał oświadczenie, że nie wierzy w Boga, a jego zespół upozorował postawę wiary, aby czerpać profity z lukratywnego rynku chrześcijańskiego rocka w USA. Dodał, że ta praktyka jest powszechna wśród zespołów, które w miarę upływu lat obojętnieją na chrześcijański przekaz. Okazało się również, że kryzys wiary dotknął pozostałych muzyków tego zespołu: Josha Gilberta, Jordana Mancino, Nicka Hipa i Phila Sgrosso. Oświadczyli oni:
Tim nie był chrześcijaninem już w czasie aresztowania, a As I Lay Dying nie był chrześcijańskim zespołem w roku 2013. Taka sytuacja miała miejsce już przez dłuższy czas. Tylko jeden z ludzi grających w zespole w tamtym czasie określał się mianem chrześcijanina. Zmiana poglądów była widoczna w sporej ilości tekstów As I Lay Dying, a ateizm Tima został udokumentowany w czasie nagrań rozpraw sądowych.
Nie jest to odosobniona sytuacja. Podobnie potoczyły się losy m.in. zespołu Oh, Sleeper (nazwa pochodzi z fragmentu Listu do Efezjan: Zbudź się, o śpiący, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus ), który przestał być chrześcijański, a jako wierzący deklaruje się tylko Micah Kinard, wokalista.

Choć bycie w kręgu white metalu stało się częściowo podszyte wyrachowaniem, tego typu praktyk nie wolno przypisywać wszystkim zespołom tworzącym ten nurt. Stryper, For Today, Haste The Day, Pantokrator, Fit For A King, August Burns Red, Demon Hunter, Colossus, Bloodwork, Sinbreed, MyChildren MyBride, Corpus Christi, Wolves At The Gate, War Of Ages, Zao, Antestor, P.O.D., Love And Death, Mortification czy Impending Doom wydają się autentyczne w chrześcijańskim przekazie, żarliwym i często ewangelizującym. Niestety, operują treścią, której w sukurs nie idzie image zespołów, okładek ich płyt, grafik logotypów, scenografii koncertów, klimatu teledysków. Zespół A Hill to Die Upon w kompozycji „Satan Speaks” po długiej wyliczance złudnych wartości Szatana wskazuje, że jest on upadłym i złym duchem. Jednak blackmetalowy image i brzmienie zespołu zupełnie zamazują chrześcijańską treść. Staje się ona mało istotna i symboliczna, a pełne mroku i niepokoju teledyski nie są w stanie obudzić ducha wiary, co najwyżej – mogą przygnębić i wpędzić w depresję oraz zobojętnienie. Podobnie jest z zespołem Antestor, który w kompozycji „Mercy Lord” przemawia do fanów Psalmem 51 o Miłosierdziu Bożym. Pod względem treści album „Martyrium” (2000) wysławia Pana. A muzyka? Death, doom i thrash metal, który charakteryzuje brzmienie Norwegów, nie daje wytchnienia duchowi.

Unblack to nie cel, to etap

Chrześcijańskim przeciwieństwem black metalu jest unblack metal. Trudno jednak zaakceptować stylistykę, brzmiącą identycznie jak blackmetalowa, w odniesieniu do chrześcijaństwa. Tak jest również w przypadku pozostałych metalowych odłamów. To wszystko może co najwyżej stanowić element nawrócenia muzyków, etap na drodze do Boga, ale nie cel, gdyż satanizm w black metalu przejawia się również w samym brzmieniu muzyki. Muzyka chrześcijańska to muzyka uwielbienia – innej drogi prowadzącej razem z Jezusem nie ma. A w metalu trudno o przekaz nasycony uwielbieniem, bo z treścią utworu musi iść w parze muzyka. Biblijny cytat (Ps 150, 3-6), którym nagminnie operują whitemetalowcy, jest nadużywany i podporządkowywany chrześcijańskiemu metalowi:
Chwalcie Go dźwiękiem rogu, chwalcie Go na harfie i cytrze! Chwalcie Go bębnem i tańcem, chwalcie Go na strunach i flecie! Chwalcie Go na cymbałach dźwięcznych, chwalcie Go na cymbałach brzęczących: Wszystko, co żyje, niech chwali Pana! Alleluja.
Nie powinno dopasowywać się Pisma Świętego do człowieka. Od razu ciśnie się na usta biblijna odpowiedź z Ef 5, 18-20:
A nie upijajcie się winem, bo to jest przyczyną rozwiązłości, ale napełniajcie się Duchem, przemawiając do siebie wzajemnie w psalmach i hymnach, i pieśniach pełnych ducha, śpiewając i wysławiając Pana w waszych sercach. Dziękujcie zawsze za wszystko Bogu Ojcu w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa!”
Moim zdaniem – choć może jest to zbyt radykalne, zwłaszcza w kontekście popularności zespołu i posuchy chrześcijańskiego rocka na polskim rynku muzycznych – nawet grupa 2Tm2,3, której słowa do muzyki w większości zaczerpnięte zostały z Pisma Świętego, jest bardziej przekonująca w akustycznym wykonaniu psalmów niż z „ostrą” gitarą.

Heavy metal właściwym narzędziem przekazywania treści chrześcijańskich? 
 
Grupy należące do white metalu prezentują się (o ile zostaną tam dopuszczone) na tradycyjnych festiwalach heavy metalowych czy rockowych, np. Wacken, Brutal Assault. Są tam jednak zupełnie nierozpoznawalne przez widownię. Oczywiście, pojawiają się projekty typowo chrześcijańskie – i oby tak dalej było! – jak największy w strefie Schengen festiwal Elements of Rock w Szwajcarii. Jest to festiwal typowo metalowy, gdzie prezentują się zespoły chrześcijańskie, choć niekoniecznie z religijnym przekazem. Wydarzeniu temu towarzyszą rekolekcje oraz prezentacje o charakterze ewangelizacyjnym. Całość stanowi jednak ewenement, który pokazuje, jak trudno jest przekazywać Dobrą Nowinę heavy metalem.

Należy poprzeć wejście ze Słowem Bożym w środowiska wrogie lub obojętne chrześcijaństwu, jak miało to miejsce na niemieckim festiwalu Wacken, gdzie w 2014 roku rozdano 10 000 egzemplarzy tzw. Biblii metalowca w siedmiu różnych językach (działa tam grupa ewangelizacyjna o tej samej nazwie). Biblia metalowca to szwedzki, protestancki projekt, który zawiera tylko Nowy Testament i przykłady świadectw muzyków metalowych, m.in. Dave’a Ellefsona z Megadeth, Nicko McBraine’a z Iron Maiden, Briana „Heada” Welcha z Korn.

Pojawiają się także inicjatywy sceniczne, skutkujące cyrkowym wręcz wydźwiękiem. Jedną z nich była inicjatywa kapucyna Cesarego Bonizziego, który w 2008 roku nagrał z własnym zespołem Fratello Metallo heavymetalową płytę „Misteri”. Następnie wystąpił na festiwalu Wacken i podczas koncertu pokazywał rogatą dłoń, próbując nadać temu gestowi znaczenie „kocham cię”, pochodzące z amerykańskiego języka migowego. Wcześniej występował na włoskim festiwalu metalowym Gods of Metal (razem z grupami Iron Maiden i Slayer). Choć zakonnik uznał, że brzmienie metalowe będzie najbardziej odpowiednie w ewangelicznym przekazie skierowanym do fanów metalu, z czasem stał się maskotką metalowców, którzy uznali go za „swojego”, czyli idącego ich drogą. W efekcie Bonizzi w 2009 roku wycofał się z życia publicznego i zrezygnował z nagrywania płyt.
Kolejnym problemem jest brak definiowania swojej wiary przez rzeszę przedstawicieli white metalu i sceny CCM. Najczęściej są to chrześcijanie bez przynależności do jakiegokolwiek Kościoła (jak Alice Cooper) czy też przynależących do sekt (jak Stryper) i najczęściej stający się samozwańczymi kaznodziejami tworzącymi własne „kościoły”.

Dalszą grupą są muzycy wspólnot protestanckich. Część ich przesłania stanowi atakowanie Kościoła katolickiego. Brian „Head” Welch z grupy Korn w solowej kompozycji „Die Religion Die” uderza w katolików. Nawrócony na chrześcijaństwo lider zespołu Grand Funk, Mark Farner, neguje Kościół jako wspólnotę. Popularny także w Polsce chrześcijański zespół Skillet śpiewa, że nie potrzebuje księdza i Kościoła. Ogrom zespołów z nurtu white metalu supportuje kapele antychrześcijańskie. Podobnie dzieje się w Polsce.

Czy zatem heavy metal – w swej rozległej stylistyce – jest właściwym narzędziem przekazywania treści chrześcijańskich? W heavy metalu treść tekstów jest przesunięta na drugi plan albo wycofana w niebyt wokalnego frazowania jako kolejnego instrumentu. Dominuje muzyka, która manipuluje słuchaczem. Otwiera się jego podświadomość, kierując go w antychrześcijańskie rejony tego gatunku. Pociąga brzmieniem, energią gitar, mocą riffu. To zmiękcza wiarę, zamiast ją wzmacniać.

Grzegorz Kasjaniuk

Komentarze